Z Placu Zwiastowania kierujemy się za strzałkami z napisem „Case Pio” (Domy Ojca Pio). Na dom rodziny Ojca Pio składało się bowiem kilka różnych pomieszczeń rozrzuconych po średniowiecznej dzielnicy miasta, Rione Castello. W tamtych czasach nie było w tym nic nadzwyczajnego, gdyż w tej części Pietrelciny nie dało się zbudować nowych budynków ani rozbudować już istniejących. Gdy którejś rodzinie brakowało miejsca, a sytuacja finansowa pozwalała jej na powiększenie domostwa, kupowano te izby, które akurat były na sprzedaż.
Z ulicy prof. Massone (Via prof. Massone) wspinamy się w stronę dzielnicy zamkowej. W czasach, gdy jej centralnym punktem był zamek barona, zniszczony przez trzęsienie ziemi w 1688 roku, dzielnica otoczona była murem obronnym z dwoma bramami. Do dziś zachowała się tylko jedna, przed którą na chwilę się zatrzymajmy. To brama św. Michała, nazwana tak od kościółka należącego do zamku i wraz z nim zniszczonego. Mieszkańcy Pietrelciny wolą jednak nazywać ją „Madonnellą”, ze względu na kapliczkę umieszczoną we wnęce po lewej stronie. Jeszcze do niedawna odbywały się tu przeróżne nabożeństwa odprawiane przez pobożne kobiety z dzielnicy. Z całą pewnością zwyczaj ten był żywy w czasach Ojca Pio.
Jesteśmy na Via S. Maria degli Angeli. Na rogu tej ulicy i Vico Storto Valle znajduje się pierwsza część domostwa rodziny Forgione – la Torretta (wieżyczka).
W budynku oznaczonym numerami 1-3, opartym o litą skałę, rodzice Ojca Pio mieli trzy pomieszczenia – dwa na parterze (numer 3), przeznaczone na stajnię i jedno na piętrze (numer 1). W byłej stajni dziś można oglądać szopkę neapolitańską, natomiast pokój na górze był ulubionym miejscem nauki i modlitwy nastoletniego Francesca. Odosobnione miejsce nauki było dla niego zbawienne, biorąc pod uwagę zaległości w nauce, jakie musiał nadrobić – zaczął przecież naukę z trzyletnim opóźnieniem.
Przed nami siedemnaście schodów wykutych w kamieniu i stromych jak ściana. Stąd nazwa „torretta” (wieżyczka) i przekonanie, że budowla była częścią zamku. Po wdrapaniu się na górę, wchodzimy do pokoiku o powierzchni 12,5 m2. Metalowe łóżko, ciosane półki na książki, biurko, krzesła, toaletka z lustrem. Umeblowanie izby oddaje stan z lat 1909-1912, kiedy to Ojciec Pio mieszkał tu jako kleryk, gdy w 1909 roku ciężko zachorował i przełożeni zakonni skierowali go do rodzinnej miejscowości dla poratowania zdrowia. Czas poświęcał na osobiste studium teologii, modlitwę i medytacje w samotności. Gdy czuł się lepiej, udawał się na Piana Romana, gdzie rodzice posiadali niewielkie poletko i budynki gospodarcze.
Kolejny raz przebywał (okresowo) w torretcie w latach 1910–1912. Wówczas, już jako kapłan, często udawał się do pobliskiego kościoła pw. Świętej Anny, gdzie odprawiał Msze Święte i pomagał księdzu Giuseppe Orlandiemu w obowiązkach duszpasterskich.
W wieży Ojciec Pio pisał pierwsze listy do swoich ojców duchowych. Wyjawiał w nich swoje przeżycia mistyczne, doświadczenia cierpienia i bólu, które pozwalały mu rozumieć krzyżową ofiarę Jezusa. W pierwszych latach kapłaństwa, gdy nie mógł spowiadać wiernych (z powodu choroby nie złożył egzaminów wymaganych przez ówczesne prawo), w wieżyczce pisał listy do swoich duchowych synów i córek. Tutaj też doznał objawień Matki Bożej, Anioła Stróża, św. Józefa, św. Franciszka z Asyżu i Pana Jezusa, który oświadczył mu, iż będzie Jego wielkim misjonarzem w świecie. Doświadczał także duchowych walk z szatanem.
Warto dodać, że w torretcie doznał łaski niewidzialnych stygmatów, o których 7 września 1911 roku pisał do swego kierownika: „Wczoraj wieczorem wydarzyło mi się coś, czego nie umiem sobie ani wytłumaczyć, ani zrozumieć. Pośrodku obu dłoni pojawiły się czerwone plamy wielkości centa. Ten ból był dotkliwszy w lewej ręce i trwa do dzisiaj. Bolą mnie również stopy. Zjawisko to powtarza się prawie od roku”.
Średniowieczna torretta urzeka swoją prostotą i pięknem. Każdy, kto chociaż na chwilę zatrzyma się w jej murach, pokonawszy strome schody, które wielokrotnie w ciągu dnia przemierzał z obolałymi nogami pierwszych ukrytych stygmatów Ojciec Pio, poczuje obecność jej świętego mieszkańca, a sercem usłyszy szept jego modlitw.