Na małym kawałku materiału ukazuje się twarz, od której nie można oderwać wzroku. Wrażenia, jakie wywiera, nie sposób opisać. Zdaje się, że skrywa całą prawdę o tajemnicy śmierci i życia. W pamięci ożywają słowa ewangelisty opisujące poranek zmartwychwstania: „Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył”. Bóg i człowiek mogą spojrzeć sobie w oczy.
Sanktuarium w Manoppello znajduje się z dala od gwaru wielkiego miasta, wśród masywów górskich Gran Sasso i Majella włoskiej Abruzji, na trasie pomiędzy Rzymem a Pescarą. To niewielki kościół, którego neoromańska fasada zbudowana jest z beżowych i różowych kamiennych bloków, ułożonych w geometryczny wzór. Z zewnątrz budowla nie ma w sobie nic majestatycznego czy monumentalnego, charakterystycznego choćby dla włoskich bazylik – po pokonaniu krętej drogi, na szczycie wyłania się skromny kościółek. Największe wrażenie robi cisza i spokój włoskiego miasteczka ukrytego pośród zielonych wzgórz.
Manoppello jest pomijane i nie cieszy się taką popularnością wśród pielgrzymów jak np. Lanciano słynące z cudu eucharystycznego czy Loreto z nazaretańskim domem Maryi. A jednak to skromne miejsce skrywa w sobie tajemnicę sprzed kilkuset lat, przed którą chylą czoła teologowie, historycy sztuki, naukowcy, a chrześcijanie zginają kolana i patrzą, jak to określił św. Ojciec Pio, na „największy cud, jaki mają”.
Prawdziwe oblicze
W centralnym miejscu sanktuarium w Manoppello, nad tabernakulum, umieszczony jest relikwiarz (monstrancja), a w nim mały kawałek najdroższego materiału świata – bisioru. Na tkaninie o wymiarach 24x17 cm „zakodowana” jest twarz: otwarte oczy, ciepłe spojrzenie, rozwarte usta, bujne włosy, opadający na czoło kosmyk, lekko nabrzmiały prawy policzek. Ten wizerunek mężczyzny nie został uczyniony ludzką ręką – bez użycia kropli farby, bez jednego pociągnięcia pędzlem powstała twarz Zmartwychwstałego.
Relikwiarz można oglądać z dwóch stron (awers i rewers prawie w ogóle się od siebie nie różnią). Po wejściu po schodkach na podwyższenie odległość między obserwatorem a relikwiarzem wynosi zaledwie kilkadziesiąt centymetrów, co pozwala na bezpośrednie obcowanie z obliczem. Materiał oglądany pod światło zdaje się czysty – oblicze jest wówczas prawie zupełnie niewidoczne.
– Obserwując materiał, można zauważyć, jak wizerunek zmienia się pod wpływem światła, jak kolory przechodzą z jednego w drugi, np. z ciemnoczerwonego w żółty, potem zielony, aż staje się prawie przezroczysty i na koniec w zasadzie znika całkowicie – relacjonuje br. Czesław Gadacz z zakonu kapucynów, przewodnik po sanktuarium i opiekun polskich grup pielgrzymkowych.
– Całun ten posiadamy od 1638 roku. Został ofiarowany przez pewnego lekarza z Manoppello. Obraz utrwalony na nim sam w sobie jest fenomenalny. Niestety historia sztuki mówi o nim bardzo mało. Dla chrześcijan natomiast znaczy on bardzo dużo, ponieważ dzięki niemu możemy się „wczytać” w oblicze Jezusa cierpiącego i zmartwychwstałego – wyjaśnia br. Czesław.
Całun z legend
„Wziął boską postać godną czci,
odbicie nienapisanego pisma,
którego nie spisały ręce, lecz w obrazie tym,
Logos, co kształtuje wszechświat, nadając mu formę,
bez pisma i formy – jak sam bez ludzkiego nasienia
spłodzony – własną uczynił sztuką…”.
Pochodzący z VII wieku hymn bizantyjskiego poety, Georgiosa Pisidesa nie jest jedynym tekstem mówiącym o wyjątkowym obrazie na materiale. Pierwsze wzmianki o nim można odnaleźć już w starożytnych tekstach chrześcijańskich. Na przykład Euzebiusz z Cezarei, skądinąd przeciwnik kultu obrazów, który pisze, że po zmartwychwstaniu nie można już malować Chrystusa „martwymi farbami”, wspomina o Liście Abgara. List ten nawiązuje do legendy mówiącej o korespondencji pomiędzy Abgarem, królem Edessy, a Jezusem. Król w chwili choroby miał wysłać posłańca do Jezusa z prośbą o uzdrowienie, a Jezus w odpowiedzi na prośbę miał zawrzeć w liście tekst: „Błogosławieni, którzy we mnie uwierzyli, chociaż mnie nie widzieli. Zaprawdę napisano o mnie, że ci, którzy mnie widzieli, nie wierzą we mnie, ci zaś, którzy nie widzieli, wierzą i mają życie”. List ten otaczano w Edessie wielką czcią, a nawet traktowano go jak swego rodzaju talizman.
Fakt ten potwierdza Egeria, autorka najstarszej relacji Itinerarium Egariae, napisanej przez kobietę z pielgrzymki do Ziemi Świętej w latach 381-384. Również w Doctrina Addai z IV wieku występuje niejaki Annaniasz, posłaniec króla Abgara, malarz, który miał prosić Jezusa o uzdrowienie swego pana, a także sporządzić Jego obraz. Kiedy wręczył królowi list wraz z obrazem, ten w dowód radości umieścił go na zaszczytnym miejscu w swoim pałacu. Tak samo w Dziejach Judy Tadeusza spisanych pomiędzy 609 a 726 rokiem mowa jest o malarzu Ananiaszu, który próbował namalować portret Jezusa, ale nie był w stanie dobrze Go odwzorować. Miał mu w tym pomóc sam Chrystus, który po obmyciu twarzy otarł ją płótnem i podał malarzowi złożony na cztery części kawałek materiału z odciśniętym wizerunkiem.
Jako najważniejsze źródło historyczne potwierdzające istnienie obrazu na materiale uważa się dzieło Ewagriusza Scholastyka datowane na ok. 594 rok, mówiące o „stworzonym przez Boga obrazie, którego nie uczyniła ludzka ręka, a który został posłany przez Jezusa Abgarowi pragnącemu Go ujrzeć”.
W tym samym czasie pojawiły się informacje o całunie z Kamulii (miasto w Kapadocji, dzisiejsze Kayseri), z którym związane są dwie legendy. Pierwsza opowiada o pogance Hypatii, która nie chciała przyjąć wiary, ponieważ nie widziała Boga. W odpowiedzi na te wątpliwości miał się jej ukazać na powierzchni źródła obraz Pana „namalowany wodą na lnianym płótnie”, który po wydobyciu z wody był zupełnie suchy. Fakt ten sprawił, że została chrześcijanką.
Druga legenda dotyczy kobiety imieniem Bassa lub Aquilina, która za panowania Dioklecjana, prześladowcy chrześcijan, pragnęła nawrócić się z pogaństwa. Z obawy przed swoim mężem zwróciła się o pomoc do Jezusa. Ten polecił jej, by położyła na stole białe płótno i naczynie z wodą. W nocy miał się jej ukazać Jezus, obmyć twarz i osuszyć ją płótnem. Według relacji kobiety na materiale od razu pojawił się wizerunek bosko-ludzkiej postaci.
W 574 roku całun z Kamulii został przeniesiony w uroczystej procesji w drodze przez Azję Mniejszą do Konstantynopola. Miał tam pełnić rolę labarum – sztandaru zapewniającego zwycięstwo władcom i dobrobyt obywatelom. W końcu chusta trafiła do Rzymu: gdy sytuacja cesarstwa bizantyjskiego stała się niepewna, patriarcha Konstantynopola przekazał relikwię papieżowi Janowi VII, który umieścił ją w specjalnej kaplicy. Od 1200 roku chustę zaczęto czcić publicznie. Papież Innocenty III był jej prawdziwym promotorem i w 1208 roku wprowadził zwyczaj dorocznej procesji z „Weroniką” (vera eikon z greckiego znaczy „prawdziwe oblicze”, stąd przez wieki ów kawałek materiału nazywany był „Weroniką”). Prawdopodobnie w czasie Sacco di Roma (1527 rok) – szturmu wojsk Karola V na Rzym – płótno zostało wyniesione.
Według Relacji historycznej (1645 rok) kapucyna, Donata da Bomby chusta po zniknięciu z Rzymu została podarowana kapucynom w Manoppello. W Relacji jest mowa o tym, że otrzymał ją lekarz Giacom’Antonio Leonelli. Wręczył mu ją w kościele św. Mikołaja nieznany pielgrzym, który zniknął bez śladu. Tajemniczy podarunek lekarz skrywał skrzętnie w swoim pokoju. W 1618 roku Marzia Leonelli, dziedziczka rodu, sprzedała materiał doktorowi Donatowi’Antoniu De Fabritiisiemu, aby za otrzymane pieniądze wykupić męża z więzienia. Po dokonaniu transakcji doktor, widząc w jak opłakanym stanie znajduje się chusta, uznał ją za bezwartościową i postanowił zażądać zwrotu pieniędzy. Ze swoich zamiarów zwierzył się kapucynowi, Clemente da Castelvecchio, a ten, prosząc o pokazanie tajemniczego płótna, rozpoznał od razu jego prawdziwą wartość.
Od 1620 roku (oficjalnie od 1638 roku – zgodnie z aktem notarialnym) chusta jest już na stałe u kapucynów w Manoppello.
Tajemniczy materiał
Pierwsze badania naukowe podobizny z Manoppello przeprowadził w latach 1998-1999 profesor Donato Vitore z Wydziału Medycyny Uniwersytetu w Bari. Dokonał cyfrowego skanowania chusty, które wykazało, że szczeliny pomiędzy nićmi nie zawierają żadnych pozostałości farby. Następne badania mikroskopowe i spektroskopowe przeprowadził w 2001 roku profesor Gulio Fanti z Uniwersytetu w Padwie (inżynieria mechaniczna i termiczna). Potwierdził on, że mamy do czynienia z bardzo cienkim materiałem, utkanym z nici o średnim przekroju 120 mikronów (dwanaście setnych milimetra). W 2004 roku powstała hipoteza, że tkanina ma strukturę bisioru.
Bisior to wiązka nici powstała z szybko krzepnącej wydzieliny wytwarzanej przez gruczoł bisiorowy niektórych małżów, który znajduje się u nasady nogi i służy mu do przytwierdzania się do podłoża. W starożytności i w średniowieczu z bisioru pozyskiwanego głównie z małża Pinna nobilis L. (przyszynki szlachetnej z Morza Śródziemnego) wyrabiano bardzo cienkie i lśniące tkaniny określane jako jedwab morski lub oceaniczny. Należy podkreślić, że ten rodzaj materiału był bardzo ceniony ze względu na swoją rzadkość i złocisty połysk, a jednocześnie niebywale drogi (ze względu na ręczną produkcję) i trudny do zdobycia.
Na świecie żyje jedna kobieta – Chiara Vigo, mieszkanka Sardynii – która potrafi wytwarzać tkaniny bisiorowe. W 2004 roku oglądała chustę z Manoppello i potwierdziła hipotezę, że jest utkana z bisioru. Co na to wskazuje? Właściwości materiału: jest delikatny i jednocześnie mocny, przepuszcza światło i zmienia swoją barwę w zależności od kąta patrzenia i padania promieni świetlnych, nie wchłania wody, nie działają na niego kwasy i zasady oraz eter i alkohole, jest niepalny i ogniotrwały jak azbest, nie da się na nim malować, nie przyjmuje pigmentów.
Badania za szkłem
Co ciekawe, nie przeprowadzono dotychczas bezpośredniego badania tkaniny. Jak głoszą przekazy historyczne, dwukrotnie podjęto próbę wyjęcia chusty spomiędzy szyb – w 1703 i 1714 roku. Okazało się wówczas, że oblicze przestało być widoczne i pojawiło się znowu po umieszczeniu go w starych ramach, pomiędzy szybami, które go chronią i podtrzymują.
Znamy relację kapucyna, o. Antonia Poschiavo, ówczesnego gwardiana klasztoru w Manoppello, który 12 sierpnia 1714 roku opisał próbę wyjęcia materiału spomiędzy szyb: „Szukałem i patrzyłem jeszcze wiele razy i nie byłem w stanie zobaczyć na nim rysunku, byłem zmieszany i wychodziłem z siebie, nie wiedząc, co mogę zrobić. Ale Bóg wtedy uświadomił mi, że ten święty obraz nie był stworzony przez człowieka, utwierdził mnie w przekonaniu, że jest zaprawdę dziełem Boga i umocnił w nabożeństwie do tego obrazu, który nie został namalowany – jak wcześniej uważałem. Gdy tylko włożyłem go pomiędzy tafle kryształowego szkła, obraz pojawił się znów w pięknej postaci”.
– Od tego czasu nikt nie podjął się tego eksperymentu. Ale jest jeszcze drugi powód, dla którego zaprzestaje się tego typu badań – wyjaśnia br. Czesław Gadacz. – Gdybyśmy dzisiaj otworzyli te szybki, istnieje ryzyko, że to wszystko uległoby sproszkowaniu, dlatego przeprowadzamy badania metodą nieinwazyjną, np. robiąc zdjęcia.
– Od trzydziestu lat prowadzone są badania tego oblicza. Ciekawa jest weryfikacja, której dokonała s. Blandina Paschalis Shlömmer, nakładając oblicze na chuście na Całun Turyński. – Okazało się, że oblicze z chusty odpowiada temu z całunu – relacjonuje dalej kapucyn. – Zgadzają się nie tylko proporcje obu twarzy, rozstaw oczu, kształt złamanego nosa, ale także takie detale, jak ślady krwawych wybroczyn. Różnica polega na tym, że oblicze z Całun Turyńskiego przedstawia człowieka martwego. Obraz z Manoppello ukazuje go jakby obudzonego przed chwilą z głębokiego snu, z otwartymi oczami i półotwartymi ustami.
„Jeśli nałożymy na siebie fotografie obydwu obrazów w skali 1:1, to zauważymy, że idealnie się pokrywają. Powstaje przez to jeden obraz, który równocześnie jest potrójny: obraz z całunu można określić «obrazem Ojca», ten z Manoppello – «obrazem Syna», wreszcie wspólny obraz otrzymany przez nałożenie obu – «obrazem Ducha Świętego»: dokładnie tak, jak w teologii trynitarnej!” – stwierdza w jednym z wywiadów o. Heinrich Pfeiffer SJ, profesor historii sztuki chrześcijańskiej z Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego.
Patrz i kontempluj
– Szukam Oblicza Twego, Panie. Poszukiwanie Oblicza Chrystusa powinno być podstawowym pragnieniem wszystkich chrześcijan. W istocie to właśnie my jesteśmy pokoleniem, które teraz szuka Jego Oblicza, Oblicza Boga Jakuba – podkreślił ojciec święty Benedykt XVI, który przybył do Manoppello rok po wyborze na Stolicę Piotrową, 1 września 2006 roku. Swoje wystąpienie do pielgrzymów zakończył starotestamentalnym błogosławieństwem z Księgi Liczb, jakże aktualnym właśnie w tym miejscu: „Niech Pan was błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad wami, niech was obdarzy swą łaską”.
Być może cisza, która panuje w Manoppello, może z jednej strony rodzić się ze świadomości tego, kogo gości, z drugiej strony oblicze Zmartwychwstałego tak namacalnie obecne nie wymaga żadnych słów, rozmów, bo te ustępują miejsca spotkaniu, kontemplacji, w którą każdy wchodzi sam, by móc potem już z Nim obcować. – Gdy obserwuję pielgrzymów, to widzę na ich twarzach głębokie przeżycie, widzę ich osobiste spotkanie z Chrystusem – zwierza się br. Czesław Gadacz.
Chrystus z wizerunku w Manoppello „patrzy na nas, widzimy, że usta są otwarte, żywe, tak jakby oddychał, jakby oglądał Ojca. Patrz, kontempluj, patrz poprzez tę chustę, a poczujesz, czy jest prawdziwie boska” – zauważa o. Pfeiffer. Podobnie stwierdza niemiecki dziennikarz, korespondent „Die Welt”, Paul Badde, autor „Boskiego Oblicza”, książki, która rozsławiła Manoppello, a sama zyskała miano „kryminału sakralnego” ze względu na styl i polot pisarski autora. Jako jedynie słuszny stawia on wniosek: „spotkanie z wizerunkiem jest spotkaniem z żywym człowiekiem. Nie znam innego obrazu na świecie, z którym człowiek byłby w stanie wejść w tak bezpośredni kontakt”.
Agata Rajwa
„Głos Ojca Pio” [2/74/2012]
Informacje dla turystów
Oprócz bazyliki z obliczem Jezusa w Manoppello na pielgrzymów czeka wystawa w postaci fotografii, plansz i pokazów multimedialnych, poświęcona historii relikwii oraz jej związku z Całunem Turyńskim. Można także obejrzeć liczne wota świadczące o kulcie tego miejsca.
Bazylika jest otwarta dla pielgrzymów codziennie od godziny 6.00 do 12.00 oraz od 15.00 do 19.00. W tych godzinach odbywa się również spowiedź.
Gospodarzami sanktuarium są Bracia Mniejsi Kapucyni, którzy zapraszają do odwiedzania miejsca oraz wcześniejszego zapowiedzenia pielgrzymki, gdyż istnieje możliwość oprowadzenia w języku polskim.
Dwa razy w roku – w trzecią niedzielę maja i 6 sierpnia, w święto Przemienienia Pańskiego – relikwiarz z całunem opuszcza bazylikę i peregrynuje po ulicach miasteczka. Obchody są bardzo uroczyste, towarzyszą im procesje, fajerwerki oraz sypanie kwiatów.
Adres:
Basilica del Volto Santo, Via del Santuario
65024 MANOPPELLO (PE) ITALY
Tel. +039 085859118; Fax +039 0858590041
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
W Internecie:
Strona sanktuarium: www.voltosanto.it
Strona poświęcona wizerunkowi z Manoppello: www.manoppello.eu
Korzystałam z publikacji:
o. Andreas Resch, „Oblicze Chrystusa. Od Całunu Turyńskiego do Chusty z Manoppello”, Radom 2006 r.
„Ojciec Pfeiffer o chuście z Manoppello”, wywiad z o. Heinrichem Pfeifferem dla Radia Watykańskiego, http://www.opoka.org.pl/aktualnosci/news.php?id=18524&s=opoka
„Autoportret Jezusa”, wywiad Judyty Syrek z Paulem Badde, http://www.katolik.pl/autoportret-jezusa,1418,416,cz.html?s=2
„Przewodnik pielgrzyma”, http://manoppello.eu/pdf/welon_z_manoppello_przewodnik_pielgrzyma.pdf
www.doojcapio.pl